Wczoraj, zupełnie spontanicznie i bez czytania wcześniej recenzji, wybrałam się z moim lubym do kina na Weekend w reż. Cezarego Pazury. Pomimo całego mnóstwa niezbyt pochlebnych recenzji, które przeczytałam po przyjściu do domu - nie żałuję wydanych kilkunastu złotych.
Na pytania znajomych czy naprawdę? Odpowiadam:
Na pytania znajomych czy naprawdę? Odpowiadam:
Naprawdę. Weekend miał być komedią gangsterską a nie filmem z głębokim przekazem - nie bardzo rozumiem czego ludzie się po nim spodziewali... Gangsterka pokazana przez pryzmat polskiej komedii, dobra gra aktorska i niezła muzyka - według mnie to właśnie było. Do dzieła sztuki, filmu stulecia czy komedii typu Chłopaki nie płaczą i Poranek Kojota sporo mu brakuje, ale ja się na Weekendzie uśmiałam. Dało się wyczuć humor Pazury :)
Wbrew recenzji na filmwebie Obgryziony pazur oglądając go ani nie poczułam się jak idiotka, ani nie uraziły mnie przekleństwa czy rzekoma przemoc a cycków nie widziałam. Ba! Bez męczarni dotrwałam do końca filmu, więc albo to z moim poczuciem humoru jest coś nie tak, albo widziałam jakąś okrojoną wersję ;)
Świat dużych pieniędzy, przebiegłych mafiozów, cwanych policjantów i przystojnych gangsterów, a w tym świecie: błyskotliwy Max (Małaszyński), jego narwany brat Gula (Lewandowski), zabójcza Majka (Socha), dwie tajemnicze walizki i hektolitry sztucznej krwi, których nie powstydziłby się mistrz Tarantino. Małaszyński i Socha jak w "Matrixie", sceny akcji jak w "Kill Bill" i humor rodem z "Pulp Fiction".
Jeżeli spodziewacie się właśnie tego po filmie to się rozczarujecie :) Ja powiedziałabym, że ten film to właśnie parodia i paszkwil takich amerykańskich filmów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz